piątek, 22 grudnia 2017

Beskid Mały jest wspaniały- Pasmo Łamanej Skały i Leskowca

Dzisiaj udamy się w dość niską grupę górską, ale niewątpliwie ciekawą.


Pierwszy raz nazwę Beskid Mały użyto dopiero w 1925 roku w jednym z artykułów zamieszczonych w roczniku " Wierchy".

Co do obszaru Beskidu Małego, jest kilka wersji i na blogu posłużę się granicą turystyczną, a przebiega ona tak:

Od Wschodu zaczynając od Suchej Beskidzkiej, wzdłuż Skawy przez miejscowości takie jak Zembrzyce, Mucharz, Świnna Poręba, aż do Wadowic gdzie skręcamy na zachód i tu północna granica z Pogórzem Śląskim ma dwie wersje - jedna jest poprowadzona wzdłuż linii kolejowej, druga wzdłuż drogi numer 52. Niezależnie od wybranej wersji, granica wiedzie przez Chocznię, Andrychów, Bulowice, Kęty, Kozy aż do Bielska Białej gdzie zmieniamy graniczną linię na rzekę Białą, która rozpoczyna nam Zachodnią granicę Beskidu Małego z Beskidem Śląskim. Potem kolejno rzekami Wilkówka (przez Bramę Wilkowiecką), Wieśnik, Żylicę, aż wreszcie do Jeziora Żywieckiego, skąd granica biegnie fragmentem Soły a po niej Koszarawą przez miejscowość Świnna, Pewla Mała, skąd Pewelicą na przełęcz Hucisko, dalej Kurówką, Lachówką Stryszawką gdzie w końcu nasza granica robi pętlę i wraz ze Stryszawką wpadającą do Skawy my wracamy do Suchej Beskidzkiej.  Tak ujęta granica, swoim zasięgiem obejmuje Pasmo Magury Wilkowickiej z najwyższym szczytem Czuplem 933 m.n.p.m, Pasmo Łamanej Skały - inaczej Góry Zasolskie, o których dziś będzie trochę więcej, dodatkowo jest tu jeszcze Pasmo Pewelskie uważane często za część Beskidu Średniego, czy jak kto woli - Makowskiego oraz Grupa Żurawicy.

Propozycja na dziś to wycieczka z Andrychowa na Leskowiec, Łamaną Skałę i Potrójną.
Do Andrychowa dotrzeć można łatwo autobusem, busem, a także koleją z Krakowa.
Andrychów gdzie startujemy jest miastem sięgającym XIV wieku, choć prawa miejskie uzyskał znacznie później - w dobie swojej największej świetności słynął głównie z tkactwa. Etymologia nazwy wiązana jest głownie z prawdopodobnym założycielem, jako że wcześniejsze nazwy miasta to Henrichov , Heynrichov, Indrychov, Gindrzichov, Jandrzychov, Andrzichov to można wnioskować, że może chodzić o jakiegoś Henryka czy Andrzeja :) Zostawmy te luźne dywagacje.

W samym mieście mamy do zobaczenia wg mojej subiektywnej opinii:
- Barokowy kościół św. Michała Apostoła z 1720 roku jest to najstarszy zabytek miasta
-Pałac Bobrowskich wybudowany w stylu klasycystycznym datowany na końcówkę XVIII wieku

Pałac Bobrowskich

Barokowy kościół św. Michała Apostoła


Po krótkim spacerze po Andrychowie, uzupełnieniu zapasów, możemy wsiąść do autobusu nr 22, którym ruszamy w stronę wsi Rzyki gdzie ma swój początek nasz czarny szlak. Szlak jak na Beskidy jest dość stromy, ale jeśli komuś na prawdę się nie spodoba to przeplata się ze szlakiem pielgrzymkowym "białych serc" ten jest znacznie bardziej łagodny a i momentami przedziera się z niego fajny widok.
Panorama ze szlaku "Białych Serc"

Stąd już bardzo szybko przedzieramy się na grzbiet prowadzący prosto na Groń Jana Pawła II. 

Ciekawa nazwa, nie uważacie ?  Zważywszy, że góra stała tu zdecydowanie wcześniej i miała swoją nazwę, a właściwie nazwy... pierwsze wzmianki o szczycie sięgają roku 1379 - wtedy to szczyt nosił nazwę Laskowskie, a główny szczyt masywu Beskid, następnie podczas zaborów kartografowie austriaccy podczas tworzenia mapy regionu popełnili szereg błędów, w wyniku których główny szczyt zmienił nazwę z Beskidu na Leskowiec, zaś  Leskowiec stał się Jaworzyną a nazwa Beskid powędrowała na przełęcz aktualnie zwaną przełęczą Beskidek... Błędy przyjęły się do lokalnego nazewnictwa i utrwaliły. W taki oto sposób niechlujstwo zapisało się w historii Beskidu Małego. To jednak nie koniec zmian - w latach 80 XX wieku oddział wadowicki PTTK zaproponował zmianę nazwy na Groń Jana Pawła II w celu uczczenia Papieża Polaka. Nie była to łatwa operacja gdyż w Polsce nie przewidywano, by nazywać szczyty od nazwisk wybitnych ludzi, można było nazywać przełęcze, perci, ale nie szczyt! Tak czy siak udało się dokonać zmiany ale dopiero w roku 2004. 

Na Groniu JP II znajduję się kaplica "Sanktuarium Górskie Matki Bożej Królowej Ludzi Gór" 

Kaplica w zimowej aurze


Po zdobyciu Gronia schodzimy na herbatę zagrzać się w schronisku "Na Leskowcu". Z ciekawostek związanych ze schroniskiem warto wspomnieć, sytuację z czasów II WŚ, kiedy to formalnie budynkiem zarządzała niemiecka organizacja Beskidenverein, która jednak pozwoliła aktualnemu gospodarzowi zastać. W 1945 roku Niemcy dostali rozkaz opuszczenia i spalenia schroniska - na szczęście w ostatniej chwili Jan Targosz uratował obiekt przekupując oddział bimbrem, w zamian za który nic nie zostało podpalone :D 


Po krótkiej historyjce związanej ze schroniskiem pora ruszać. Przechodzimy przez "przełęcz Midowicza" - człowieka będącego geografem, meteorologiem, a na starość szkoleniowcem przyszłych przewodników górskich, ale mi kojarzy się przede wszystkim z tak zwanej "wojny na pędzle", którą to prowadził jeszcze przed wojną w rejonie Babiej Góry z wcześniej wspomnianą już organizacją Beskidenverine. Warto wygooglować sobie więcej na ten temat, bo ciekawa historia na blogu może pojawi się dopiero kiedyś przy okazji Babiej Góry. 

Z przełęczy lasem pełnym starych Buków, tak zwaną Buczyną Karpacką, która występuje w rejonie szczytu Leskowca, warto też rozejrzeć się dokładniej i znaleźć ukryte przy szlaku stare Limby, gatunek przywieziony w ten rejon przez Habsburgów.





Leskowiec
Na Leskowcu  bez panoram, pogoda tego dnia niestety zabrała widoki, nie pozostaje nic innego jak iść dalej czerwonym szlakiem, którym z przełęczy Midowicza dotarliśmy na nasz zachmurzony szczyt. Czerwony kolor, którym idziemy dalej przez przełęcz Beskidek i dalej na Smrekowiec i Łamaną Skałę jest szlakiem długodystansowym, "Małym Szlakiem Beskidzkim" ma swój początek w Straconce, dzielnicy Bielska-Białej, przebiega przez cały Beskid Mały, część Beskidu makowskiego z najwyższym szczytem Lubomirem, a kończy się w Beskidzie Wyspowym na Luboniu Wielkim (137km). Szlak ten powstał jako poniekąd uzupełnienie do Głównego Szlaku Beskidzkiego, który pomijał wcześniej wspomniane grupy górskie.

 Jeśli już mowa o szlakach to trzeba w tym miejscu wspomnieć, że ten fragment trasy pokrywa się ze ścieżką przyrodniczą "szlak skałek" (możemy obserwować wzdłuż trasy ciekawe formy skalne, warto mieć mapę, żeby ich nie przeoczyć, bo niektóre są nieco poza szlakiem). Jest tu też szlak papieski na pamiątkę tras, które przechodził Jan Paweł II oraz "droga Świętego Jakuba" czyli jedna z wielu opcji prowadzących pielgrzymów do Santiago de Compostela, gdzie według legend spoczywają zwłoki Św. Jakuba, jednego z apostołów. Miasto było już od średniowiecza popularnym celem pielgrzymkowym. Myślami jesteśmy już w ciepłej Hiszpanii,  tymczasem pora wrócić do Beskidu Małego, gdzie właśnie zdobyliśmy Smrekowicę - nazwa od Smreka, czyli świerka - i faktycznie, pełno ich tu.
Zaraz za Smrekowicą pojawia się Łamana Skała, czyli najwyższy szczyt tej części Beskidu Małego, całe 929 m.n.p.m.  Szczyt otoczony jest rezerwatem leśnym Madohora, który chroni przede wszystkim 150 letnie okazy świerków, ale możemy znaleźć tu też formy skalne zbudowane z zlepieńców i  piaskowców istebniańskich oraz godulskich.
Nazwa rezerwatu prawdopodobnie ma związek z osadnictwem Wołoskim.







Po zdobyciu Łamanej Skały schodzimy do chatki pod Potrójną, tam organizujemy sobie nocleg. W chatce jest sporo miejsca w warunkach studenckich, ale jest ciepła woda i niepowtarzalny klimat, warto mieć własny prowiant ponieważ chatka nie oferuje posiłków na ciepło, natomiast jest w niej kuchnia, gdzie można coś sobie ugotować czy usmażyć. Jest to też dobre miejsce dla tych, którzy po górach mają siłę jeszcze się bawić - brak ciszy nocnej :d


Z rana wyruszamy na ostatni ważny szczyt tej wyprawy czyli Potrójną. Pogoda jest tym razem piękna i zwiastuje niezłe panoramki. Z chatki pod Potrójną na jej szczyt jest jakieś 40 minut drogi.

Widok ze szczytu roztacza się na sąsiednie grupy górskie: Beskid Żywiecki, Ślaski, Makowski,  Pogórze Śląskie a nawet Beskid Wyspowy, Gorce i Tatry.




Wracamy tą samą drogą, Przez Łamaną i Smrekowicę aż do rozstajów przy "Anuli", gdzie będziemy skręcać w kierunku niebieskiego szlaku do Ślemienia.
Ale zanim skręcimy, dowiedzmy się o co w ogóle chodzi z tą "Anulą". Otóż Anula to... krowa! Historia miała miejsce przed I wojną światową. Józef ze Snokówki postanowił wybudować dom swojej córce i jej przyszłemu mężowi. Potrzebował pieniędzy, więc postanowił sprzedać swoje dwie krowy Anulę i Krasulę, jako że W Wadowicach dawali za krowę znacznie więcej niż w Ślemieniu, postanowił przejść z krowami do Wadowic. Podobno Anula zorientowała się, że coś jest nie tak i idąc lasem wyrwała się właścicielowi i uciekła. Udało się sprzedać tylko jedną krowę a po Anuli ślad zaginął, aż inni wędrowcy zaczęli spotykać płochliwą krowę właśnie na skrzyżowaniu pod Łamaną Skałą. Od tego czasu skrzyżowanie to nosi nazwę "Rozstaje Anuli"

Tu zaraz po zejściu na niebieski szlak, postanawiamy zejść inną ciekawą drogą, tak by dotrzeć do jaskini i największego wodospadu naszego Beskidu. Niedługo po wejściu na niebieski szlak trzeba skręcić w lewo w wąską, nieprzetartą ścieżkę.


Kiedy ścieżka dojdzie do rozwidlenia należy skręcić w lewo a przy kolejnym w prawo a potem już cały czas w dół aż do potoku Dusica gdzie już nie da się zgubić bo należy iść wzdłuż niego.


Potok Dusica

 Docieramy do Groty Komonieckiego. Sam imiennik jaskini był wójtem żywieckim, opisał jako pierwszy Grotę w roku 1704 w "Dziejopisie żywieckim". Jaskinia w czasie II WŚ służyła miejscowej ludności do chowania koni przed okupantem oraz była miejscem schronienia partyzantów.




Wycieczka dobiega końca, ale zanim dotrzemy do Ślemienia, rzut oka na majestatyczny, największy wodospad całego pasma Beskidu Małego.

Wodospad Dusica
Docieramy w okolice Ślemienia, oczom ukazuje się wieczorny widok Na Beskid Śląski z jego najwyższym szczytem.



Trasa około 24 km w tym wypadku dla lepszej zabawy rozbita na dwa dni.
Polecam Beskid Mały !

[ŁW.]


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz