Być może ktoś uzna, że to monotematyczne - znów będzie o Słowacji (ale to tylko chwilowa tendencja w moich postach 😉 ) A dokładniej o Siwym Wierchu (Sivý vrch) - jest to bowiem górka zajebiście malownicza, szlak jest nie dość, że bardzo widokowy, to w dodatku w dużym stopniu odróżnia się od tatrzańskich tras. Kolejna zaleta - jest to miejsce słabo uczęszczane i nikt nie będzie stał w kolejkach jak za komuny, czekając aż jakaś cizia przejdzie nieporadnie przez łańcuch.
Ok, trochę się nawychwalałam - to teraz konkrety. Siwy Wierch mierzy sobie 1805 m.n.p.m. i jest ostatnią Tatrą Zachodnią. Ta zbudowana w większości z wapieni i dolomitów góra wyróżnia się także tym, że część szlaku wiedzie przez skalne labirynty (tzw. Rzędowe Skały) - średnio więc przypomina typową Tatrę i można mieć wrażenie, że zwiedza się kompletnie inne górki 😃
Tradycyjnie, trochę wygodnicko do Zuberzecu (a właściwie między Zuberzec a Huty) ruszamy autem z Krakowa . Natomiast co do dojazdu tam busami i tym podobnymi środkami komunikacji - również jest to możliwe. Tak więc troszeczkę ponad 2h jazdy i tradycyjnie - parking*, przebranie butów, banan na drogę i sru.
*Przy głównej drodze nr 584, naprzeciwko wejścia na szlak, trzeba skręcić w prawo, na coś w rodzaju skarpy - można tam spokojnie stanąć na cały dzień (co czyniło kilka samochodów razem z naszym) i nie grożą nikomu żadne mandaty ;)
Początkowo tradycyjnie szlak wiedzie przez las. Nic ciekawego. My jednak mieliśmy szczęście, bo trafiliśmy na dzień, w którym Słowacy wypalali resztki drzew zniszczonych przez halny - widowisko było niecodzienne, a dodatkowo bardzo fotogeniczne.
Po jakichś 15-20 minutach dreptania przez las wychodzimy na otwartą przestrzeń, z które można podziwiać już jakieś widoki, chociaż jeszcze nie tak spektakularne, jak w dalszej części trasy.
Początkowa część trasy |
Po kolejnych 20 minutach znowu wchodzimy w las - ale w tym przypadku to zaleta, słońce grzeje bowiem niemiłosiernie.
W lesie numer 2. czeka nas najostrzejsze podejście pod górę - ale w rozumieniu kondycyjnym, technicznie żadne cuda tam się nie dzieją - zwykły szlak z kamieni, tyle że stromy.
Ta część trasy zżera nam jakieś 40 min - 1h drogi i powoli wychodzimy już nieco płaski teren, po lewej natomiast mijamy pierwsze wapienne skałki:
Pierwsze skały na szlaku |
Warto w pewnym momencie odbić (przy szlaku znajduje się znak informujący o takiej możliwości) i wejść sobie na jedną z nich.
Na jej szczycie znajduje się krzyż upamiętniający pana imieniem Józef - ale kim był z bliższa i czy zginął w górach, czy nie - tego niestety nie udało mi się jeszcze dowiedzieć. Ale ze szczytu rozpościerają się naprawdę kozackie widoki i można już mieć przedsmak tego, co będzie dalej.
Szczyt niewielkiej góry obok szlaku |
Po zejściu z góry szlak prowadzi jeszcze chwilę lasem, delikatnie pod górkę, jednak w dalszej części idziemy odsłoniętym terenem, już tak pod górkę nie jest, a podziwiać dookoła można naprawdę wiele.
Wszystko co było do tej pory było całkiem na propsie - ale to jeszcze namiastka, bo w kolejnej części trasy wchodzimy na piętro kosodrzewiny, która cholernie malowniczo miksuje się z wapiennymi skałami.
Co więcej - nie jest to nudny fragment szlaku pt. idziesz prosto i tyle - od tego miejsca szlak zaczyna lawirować między skałami, czasem pojawi się jakiś łańcuch, czasem ma się okazję przejść obok jakiś dziur głębokich na trzy metry. Miejscami szlak wiedzie między dwoma wielkimi skałami, przypominającymi wąwóz, czasami trzeba pomóc sobie rękami w pindraniu się po skale.
Dookoła natomiast widać malownicze szczyty, ale jeszcze nie te "wysokie i skaliste". Generalnie droga jest tak urozmaicona, tak ciekawa, a dodatkowo tak malownicza, że już sama nie wiem, jak długo nią szliśmy, bo minęło mi to dość szybko.
"Przepaści" - a właściwie dziur - też nie brakuje ;) |
Fragment szlaku |
Ostatnie podejście i szczyt - w prezencie na wejście mamy coś, czego nie było całą drogę - czyli widok na Tatry Zachodnie i malowniczą część Słowacji.
Napatrzeć się można m.in. na Małego Salatyna (2030 m), Salatyński Wierch (2050 m), Spaloną (2084 m), Banówkę (2178 m) czy Barańca (2184m)
Ostatnie podejście na szczyt |
Widok na Tatry Zachodnie |
Siwy Wierch położony jest w bardzo korzystnej perspektywie widokowej, więc napatrzeć się można dużo, a dodatkowo jeśli ktoś szuka spokoju - to tam na pewno go znajdzie, bo w środku sezonu, latem, spotkaliśmy tam może 5 osób, a z tego co wiem, to bardzo rzadko znajdują się tam większe grupy.
Także polecam i bawcie się dobrze! 😂
INFORMACJE PRAKTYCZNE
Dojazd z Krakowa pod wejście na szlak przy drodze 584 za Zuberzecem: ok. 2h
Czas przejścia na szczyt i powrotu na dół: 6h
Dystans: około 9 km
Koszty: 120-140 zł za paliwo
Trudność: Jak wspomniałam w opisie, jest kilka łańcuchów i parę miejsc wymagających ingerencji rąk, więc jeśli ktoś te kończyny posiada sprawne, to jak najbardziej to wystarczy ;)
[AK]
Ludzie ambitni i z pasją :p Znam i polecam każdemu z pasją do gór poznać autorów bloga :D Swietni ludzi !
OdpowiedzUsuń